Łapą pisane

kocie zapiski

Advertisment

Niewidzialy pies zaginął

Wraca człowiek zmęczony (bo wstał o 5 rano) z pracy. Marzy mu się już tylko kawa, książka i ciepła kąpiel, a tu ...psikus. Tuż obok truchta Ci tu taki pies i smycz za sobą ciągnie. Idzie człowiek dalej patrząc na swój blok.. tak blisko, z moment za minutkę, siaty odłoży i cmyknie do gorącej wody.
Pies... smycz.. zaraz..
Odwraca się człowiek, oczy przeciera. Dobrze widzi. Pies sam zasuwa. Patrzy człek na dom tęsknie i... sprintem zasuwa za psem.
Tym nieszczęsnym człekiem byłam dziś ja. Nie mogłam sobie darować jak zwykle.

Pies w amoku jakby truchtał przed siebie. Ludzie mijali go jak niewidzialnego, czemu się powinnam już przestać dziwić, ale.. dziwie się. W życiu psów nie łapałam, także doświadczenia brak. Rzucić się na niego i przygnieść do ziemi? Ugryzie, albo nie trafie i zwieje. Jak tą pchłę więc złapać? Plan opracowany na biegu. Na smycz nadepnąć! Genialne w prostocie i bajecznie łatwe, bo pies nie zwraca uwagi. Yhhmm... akurat.
Ja przyspieszam, pchła przyspiesza. Wie, że się czaję. Udaję, że mnie nie interesuje, zasadzam się i skok życia! Nadepnęłam na smycz... szarpnął się pies i pogonił w bok. Zagubiłam. Szukałam, pytałam. Nic. Przepadł. Ostatnie kółko - myślę sobie - i wracam do domu. Niespodzianka. Pchła wyskakuje mi zza bloku. Ponownie, wiec trzeci bieg wrzucam i złapać próbuję, ale pchła szybsza. Na tyły działek wleciała. No to sprint kolejny. Dogoniłam. Próba kolejna. Znowu pudło, znowu sprint. Zabawa przez godzinę z hakiem, niestety...Ulica mnie zaskoczyła i czerwone światło. Psu nie przeszkadzało pobiegł. Zanim przeszłam ślad zgubiłam. Znowu szukanie i pytanie.
- Tam taka Pani przy bazarku też psa szuka. To ten ? - zapytana Pani z czarnym psem pokazuje wydrukowaną ulotkę, ano.. ten sam- no to tam przy budce w jasnym płaszczu stoi.
Może znajdę Panią w takim razie chociaż? Guzik.. Pani też przepadła. Minęła kolejna godzina. Nic. Wróciłam do domu po drodze prosząc o przyjęcie do grupy zaginione/znalezione, żeby chociaż znać dać, że taki jegomość usiłuje się wpakować pod samochód. Dotarłam do domu, siaty odłożyłam, przebrałam się, bo mróz dał w kość i post napisałam.
Szybko okazało się, że nie tylko ja szukam psiaka (Pikusia historię możecie przeczytać TU). Wymieniwszy kilka informacji z kilkoma Paniami Pikusia poszukującymi, założyłam ciepłe odzienie i buty wygodne do biegania, karmę w kieszeń wpakowałam i ruszyłam na poszukiwania dalsze, bo pies nie dawał mi spokoju.
Schodząc po schodach pomyślałam, że przydałaby mi się pomoc sąsiada, który mógłby mieć przypadkiem sprzęt do łapania psów. Wyciągam telefon chcąc zadzwonić, do ucha przykładam, a sąsiad wyrasta mi z drugiej strony drzwi.
- Miałam do Ciebie dzwonić - informuję uradowana. - Może wiesz jak złapać psa?
- Jakiego psa?
Opowiadam chaotycznie powyższą historię, okazuje się, ze i M. o Pikusiu słyszał. Zamiast pożyczyć "coś do łapania" rzuca bohater zakupy, psa swojego pożycza ( bo może do psa Pikuś podejdzie) i biegnie po samochód. Ja w tym czasie z psią kumpelą Zoją wracamy trasą, którą przerobiłam z Pikusiem śledząc wiadomości na wydarzeniu zaginionego. Bezowocne to jednak. Wsiadamy w samochód, krążymy po okolicy i dalszej i bliższej. Nic niezmiennie. Wracamy w okolice w której go zgubiłam, bo ktoś go tam widział niedawno, jednak.. nic. Przepadł. Napotkanych ludzi informujemy, zostawiamy numery.. może ktoś zobaczy.
Po 6 godzinach jestem w domu. Pikuś nadal się gdzieś błąka i nie daje mi spokoju...
Ktokolwiek widział...
https://www.facebook.com/events/213428999091969/219314471836755/?notif_t=admin_plan_mall_activity&notif_id=1478630526609503


Podziel sie:

CześćKociarzu

Jesteś na kocim blogu Tigera i Tequilli oraz tymczasów.
Mamy nadzieję, że znajdziesz tu coś dla siebie.
Zostaw po sobie ślad dołączajac do konwersacji!
Zobacz nas na portalach społecznościowych i udostępnij post!
Ach...no i baw się dobrze..
Pozdrawiamy,

Mraux i koty.

DOŁĄCZ DO KONWERSACJI

    Blogger Comment

0 miauczących:

Prześlij komentarz

USZCZĘŚLIW KOTA - zostaw komentarz