Rudy skrzat zwany roboczo Burbonem, coby wpasować się w resztę rodziny wrócił bezpiecznie, dzięki szybkiej akcji do domu :) Jego własna familia dopiero wychodząc rano do pracy zauważyła, że ubyło im lokatora. Prawdopodobnie zwiał między nogami, kiedy wieczorem wracali do domu, poszwendał się po okolicy i jakimś cudem znalazł się u mnie. Poczta pantoflowa zadziałała bezbłędnie i Garfield trafił do swojej Pani.. i psa który się bardzo martwił ;) Obiecała zaczipować i kupić adresatkę dla uciekiniera. Cieszę się, bo podejrzewam, że chęć wzięcia urlopu macierzyńskiego na dziecko innej rasy niż ludzka, spotkałoby się z niezrozumieniem szefostwa ;)
Lubie historie z happy end`em. Tak przyglądam mu się na tych zdjęciach.. 100% Tiger, kopia niemal idealna :)