Czas na Bezia

Kolejna rzecz to paczka, która wielkością nas wbiła w ziemię. Tak jak Sanchowi Joasia zrobiła prezent, tak Basię za serce złapała historia naszego pechowca i chociaż trochę postanowiła mu życie polepszyć. Karma najwyzszech lotów na te jego dolegliwości okropne i nawet jeśli przyczyny nie zlikwiduje, to stan fizyczny Beziola nam poprawi. Nawet nie chcę liczyć ile Basia na to wszystko wydała.. zerknęłam.. nie mało. Nie wiemy jak podziękować do tej pory, bo słowa to za mało.
Zanim się na karmę przestawi całkiem trochę jeszcze minie, ale od samego zapachu humor i apetyt odzyskał, a już samo to po ostatniej apatii ciągłej jest sukcesem nie małym! Ciociu Basiu - Beź dziękuje po raz enty :)
A to paczka którą Bezik dostał od cioci Basi.. nie spodziewaliśmy sie, ze bedzie tak duża.
Ostatnie miłe zaskoczenie na dziś - Beź po raz pierwszy jakiś czas temu pozwolił mi się wziąć na ręce bez strachu. Nie wyrywał się, nie spinał, nie odpychał łapkami.. ugniatał za to i mruczal, a ja zdziwiona wielce zapomniałam o powodzie dla którego Beziola wyciągnęłam (obcinaniu pazurów) i siedziałam z nim jak z dzieckiem drapiąc i tuląc :)
Strasznie mi przykro później było kiedy leżał zwinięty w klatce, ze to stworzenie nie moze wiekszej ilosci uwagi od nas dostać i nie ma własnego ludzia wciąż...