Łapą pisane

kocie zapiski

Advertisment

..bo w doniczkach nie zawsze rosną kwiaty..

Kilka dni temu, ładna pogoda zmusiła mnie do podjęcia decyzji o uprzątnięciu balkonu po zimie.
Z niekrytą niechęcią wyszłam więc jedną stopą niepewnie rozglądając się i szacując jak długo potrwa moja wojna z tym nieszczęsnym, nieuczęszczanym złączem ze świeżym powietrzem.
"Nie ma tragedii!"  - myśl pierwsza.
"Gołębie nabrudziły koszmarnie jak zawsze" - myśl druga, sugerująca, że bez morza spirytusu, bielinki i środków do odkażania sie nie obejdzie. Niestety blok mój te ptaszory upodobały sobie już dawno temu i za żadne skarby świata nie chcą znaleźć sobie innego miejsca do gruchania. Administracja kręci natomiast nosem na pomysł osiatkowania i taki tego efekt.

Do historii jednak wracając... Drugą stopę stawiając, ze zdziwieniem odkryłam jednego z "upierdliwców - głąbów" i miejskich wersji kogutów, gruchających dzień w dzień o świcie.
Pan Gołąb moszczący się w mojej donicy, zerknął na mnie niedbale, ale ani drgnął. Podeszłam bliżej więc, bo jakże to na moim własnym balkonie będzie mi tu gołąb się rządził?! Sio.. Drgnął lekko..
Krok znowu.. wścieklizne ma czy co, agresywny moze? Czemu się nie boi? Idźże cholero!
Kilka niepewnych kroków później, zeskoczył łaskawie, a moim oczom ukazał się widok iście niecodzienny. Jajka. Świetnie! Pan gołąb nie jest
Panem, a ja mam problem z kategorii gruchających..
Początkowo chciałam wyrzucić, ale wyrzuty sumienia mnie dopadły. Przecież balkon nieużywany, ja natomiast nie mam pojecia ile te jaja tam leżą, a nóż już jakieś pisklę się tam przewraca z boku na bok i wyjść na świat lada dzień planuje? A ja co? Wyrzucę jak śmiecia jakiegoś? No jak tam można.. I tak z myślami się biłam do dziś. Wyrzucić, czy zostawić... Rano natomiast zainteresowana, zainteresowaniem Tequilli przyklejonej do szyby i z uporem maniaka gruchającej do czegoś, odkrycie kolejne poczyniłam - Kruszynkę. Urody jednak jej ktoś poskąpił... :)

Trudno, trza odchować, a potem namiot pod administracją stawiać żądając pozwolenia na osiatkowanie.


UPDATE:
HALINY JUŻ DAWNO NIE MA, ALE...




Podziel sie:

CześćKociarzu

Jesteś na kocim blogu Tigera i Tequilli oraz tymczasów.
Mamy nadzieję, że znajdziesz tu coś dla siebie.
Zostaw po sobie ślad dołączajac do konwersacji!
Zobacz nas na portalach społecznościowych i udostępnij post!
Ach...no i baw się dobrze..
Pozdrawiamy,

Mraux i koty.

DOŁĄCZ DO KONWERSACJI

2 miauczących:

  1. Oj będziesz mieć gołąbkowe przedszkole a koty gołębie kino :-) My przezornie nikogo nie pytaliśmy o zgodę tylko po prostu założyliśmy siatkę. Całe szczęście, że nie było z tym problemów bo jednak balkon wolę mieć dla siebie i kotów a nie gołębi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety o zgodę pytać muszę i na zgodę cierpliwie czekać, bo administracja surowa i gotowa za taką bzdurę wykopać z domu.
      Gołębie przedszkole mamy faktycznie. Tequilla jedna, jedyna zachwycona grucha przez okno do małego koszmarka :)

      Usuń

USZCZĘŚLIW KOTA - zostaw komentarz