Łapą pisane

kocie zapiski

Advertisment

Profil stałego domu Sancheza

Zaczynamy się z P. zastanawiać czy to już powoli nie zbliża sie czas na rozpoczęcie łowów domu dla Sancheza. Jest już u nas jakiś czas, wiem już o nim co trochę i sądzę, że wiem jakiego domu mu szukać. Początkowo chciałam żeby zamieszkał z moją mamą, ale dzis już wiem, że chociaż to zwykle łagodne stworzenie potrzebuje raczej doświadczonego i cierpliwego kociarza. Ma chore nerki, będzie wymagał leczenia do końca życia i niejednokrotnie podejrzewam, że będzie dostawał leki których nie da rady wrzucić do karmy i trzeba bedzie sie z nim naszarpać zeby wcisnać mu je do gardła, a to wyzwanie, bo jak tylko próbuje sie zrobić coś co Sanchezowi akurat nie odpowiada puchata kulka zamienia sie w tygrysa.



Następna sprawa to inne zwierzęta w domu. Sanchez nie ma nic przeciwko innym futrom, ale nie jest też jakoś szczególnie z ich obecności zadowolony. Trzyma sie z boku. W porze karmienia trzeba stać nad nim i przypilnować żeby zjadł, bo nawet najsłabsze ogniwo w stadzie zwane Tequilla - którą koty leją, a ona nawet nie odburknie - odpedza go od jego własnej miski i wyjada. Mimo dużego rozmiaru Sanchez to największa sierota jaką gościłam w domu.



Odpowiedni człowiek dla Sancheza musi być odpowiedzialny (co oczywiste), ale przede wszystkim świadomy jego choroby co przy jego wyglądzie może być trudne do zrealizowania. Zawsze się bałam ładnych tymczasów.. Doskonale wiem, że ludzie widząc jego ogłoszenie bedą zwracali uwage tylko i wyłacznie na to jak on wygląda (a jest przepiękny nie da sie ukryć), niewielu weźmie pod uwagę to jak potrafi byc uciążliwa jego choroba i jej skutki (choćby sikanie poza kuwetą), że nocne koncerty i arie operowe do okna na dłuższą mete będą denerwujące ( Sanchez prawdopodobnie jeszcze przez jakiś czas bedzie fundował ludziom  nocne koncerty o treści "wypuść mnie! Otwórz okno!", a przyszły dom chyba bedzie musiał się pogodzić z tym faktem.) i trzeba będzie biegać z nim duzo częściej niż ze zdrowym kotem do weta.

Ludzie machną na to ręką, bo przecież.. Syberyjczyk za darmo! Znajomi bedą zazdrościć takiego pieknego kota.
Ech.. boję się wyboru domu dla niego. Będę tłumaczyła komuś jak wygląda zycie z nim, ten ktoś pokiwa głową, powie mi to co chcę usłyszeć i pójdzie, a potem sie okaże.. "ojej jednak nie wytrzymam z tym kotem". Tego się boję jak cholera, ale może to po tym zwrocie Bezika ze stałego domu taka przewrażliwiona się zrobiłam...







Podziel sie:

CześćKociarzu

Jesteś na kocim blogu Tigera i Tequilli oraz tymczasów.
Mamy nadzieję, że znajdziesz tu coś dla siebie.
Zostaw po sobie ślad dołączajac do konwersacji!
Zobacz nas na portalach społecznościowych i udostępnij post!
Ach...no i baw się dobrze..
Pozdrawiamy,

Mraux i koty.

DOŁĄCZ DO KONWERSACJI

6 miauczących:

  1. Wiesz czasami tak się układa ,
    że różne koty znajdują swoje swoje domki.
    Poza tym gwałtowna zmiana miejsca zamieszkania
    może spowodować ,że będzie inaczej się zachowywał.
    Np nie będzie prosił o wypuszczenie...
    Życzę mu najlepszego domku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do gwałtownej zmiany sie troche boje..przypomnialas mi. Czytalam o tych jego nerkach (o PNN) i nie powinno sie go stresować :( a zmiana domu to stres koszmarny.

      A już do komantarza sie odnoszac.. to moze tak faktycznie bedzie i przestanie piać. Póki co chyba w ogloszeniach zaznacze ze to dobry kot dla ludzi głuchych.

      Usuń
  2. może jednak ktoś z ogrodem i dobrym sercem się trafi - to taki piękny kot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba bym nie chciała dla niego ogrodu, jego strasznie świerzbią łapki do ucieczki, a biorąc pod uwagę, ze ten kot to straszny odludek, boję sie, ze by do domu nie wrócił. Przy okazji ma jeszcze te nerki chore, trudno byłoby mu diety nieskobiałkowej pilnować gdyby wychodził na spacery.. :(

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że znajdzie się dla niego TEN JEDYNY domek.
    Rzeczywiście często ludziom jakiś kot się spodoba, a nie pomyślą, że trzeba się tym kotem też zająć, a nie tylko na niego patrzeć :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda... i wstyd przyznać, ale ja będąc już DT zrobiłam taki właśnie numer. Ładny kotek - musi być mój! a potem oswajałam i walczyłam pół roku żeby kota domowym uczynić wyrywajac sobie włosy z głowy, zgrzytając zębami i w kryzysowych chwilach zastanawiajac sie czy jej nie oddac. Na szczescie uparta bylam :D

      Usuń

USZCZĘŚLIW KOTA - zostaw komentarz