Bezik pojechał do domu.
Czuł kocur chyba cały dzień, że coś sie dzieje. Dziwnie niespokojny był i czujny, nie dał mi się dotknąć bez uprzedniego obejrzenia moich rąk i upewnienia się, ze są puste. Jednak kiedy w drzwiach zobaczył M. jakby sie uspokoił. Pociesznie podreptał na lekko sztywnych łapkach do niej kiedy usiadła na kanapie. Niefartownie pomylił jej palec z kocim kabanosem który wcześniej trzymała w dłoni i z rozpędu nie upewniajac się czy to rzeczywiście przysmak dziabnął ją dość mocno w palec, łobuz :(
Kiedy wychodzili miauknał kilka razy załośnie ze strachu - transporter wciąż kojarzy mu sie niestety z bolesnymi wizytami u weta, zamkniętymi klatka i resztą przykrych doświadczeń.
Tak strasznie bym chciała, zeby wszystko było już dobrze, żeby biegunki wszelkie i inne dziwnaczne dolegliwości mu odpusciły..
Siedze jak na szpilkach i czekam, aż z M. dojadą do domu - mają pisać smsa.
Wszystkie kciuki mile widziane przez następne kilka- kilkanaście dni.
Kiedy wychodzili miauknał kilka razy załośnie ze strachu - transporter wciąż kojarzy mu sie niestety z bolesnymi wizytami u weta, zamkniętymi klatka i resztą przykrych doświadczeń.
Tak strasznie bym chciała, zeby wszystko było już dobrze, żeby biegunki wszelkie i inne dziwnaczne dolegliwości mu odpusciły..
Siedze jak na szpilkach i czekam, aż z M. dojadą do domu - mają pisać smsa.
Wszystkie kciuki mile widziane przez następne kilka- kilkanaście dni.