Sprzedajmy Sancheza!
Do notki zainspirował mnie komentarz na Sanchezowym wydarzeniu.
Jedna z Pań nie mogła dojść do tego jakim cudem taki ładny kotek nie znalazł jeszcze domu (my też jesteśmy zdziwieni!), odpisałam tak zgodnie z prawdą, że wszyscy chcą go kupić, ale adoptować nie chce nikt :) Taki koci paradoks.
Na co przeczytałam, ze tym lepiej.. gdybyśmy Sancheza sprzedali mielibyśmy na inne koty, a poza tym ludzie cenią bardziej to za co zapłacili..
Zastanawiałam sie przez chwile czy to prawda...?
Jeśli tak to dlaczego stracił w takim razie pierwszy dom?
Insynuacje moje rozpoczynam..
Koci dom Sanchezowy pewnie był nie najgorszy, jakiś duży, z jakimś ogródkiem i z pewnością z dziećmi. Dzieci dosć często "ściskały" koteczka, co ten dzielnie znosił, nie drapiąc, nie gryząc .. czekając i modląc się, zeby dały mu już spokój (ten wniosek na skutek obserwacji małego dziecka i kota koleżanki wysnułam). Duzi raczej go nie głaskali, bo normalny dotyk ludzkiej ręki jest czymś nowym dla Sancheza. Kotek był, bo ładnie wyglądał, dostawał michę, od czasu do czasu sprzątnięto mu kuwetę i stał sobie rudy posązek co by goście odwiedzajacy domowników mogli sie pozachwycać.
Pewnego dnia jednak Rudy zaczął siusiać poza kuwetą, dziwnie dużo pić i w dodatku wrzeszczeć jak opętany. Jego sierść zrobiła sie brzydka, matowa i nie miła w dotyku, schudł też jakoś strasznie... Coś jest nie tak! Zrobił dom wiec badania których przez większość kociego zycia nie robił, bo po co? Gdyby robił.. wcześniej dowiedziałby sie dom, ze Sanchez zaczyna chorować i nerki byłyby do podratowania.
Badania wykazały, że kot choruje na mocznicę i stracił 75% nerek na tym etapie. Dom... wyrzucił kota, bo leczyć go za pieniadze kosmiczne?
"Patrz kochanie - koteczek z pseudo w necie za 600 zł teraz do kupienia.. wyrzuć starego jedziemy po maleństwo" - tak wyobrażam sobie Pana domu podejmujacego decyzje o losie rudego starego kota.
Sanchezo na ulicy odnaleźć się nie potrafił, stada dzikich kotów.. pędzące samochody.. ludzie jacyś nie mili i jeść nikt nie daje. Sierść zaczęła sie plątać, a kot poradzić sobie z nią nie mógł. Smutny żywot kota który dom kiedyś miał..
Reszta historii znana, trafił do Koterii potem do mnie, zdziwiły mnie jego zachowania, zabrano sie wiec z badania. Odkryto PNN.
Tak obserwując kocie zachowania wyobrażam sobie stary "dobry" dom Sancheza - oczywiście wcale nie musiał taki być..
Wniosek mój jest oczywisty - ludzie nie szanują "rzeczy" które kupili, bo jest to już ich własność i mogą sobie z nią robić co tylko chcą, a kota którego adoptują.. po to jest umowa adopcyjna, wciąż po części taki kot należy do domu tymczasowego lub fundacji..
a ponadto zacytuje sama siebie odpowiedź na pytanie dlaczego go nie sprzedamy:
"Ponieważ człowiek który pyta mnie o cene kota gdyz na tablicy jest 0zl. zaklada ze Sanchezo pochodzi z pseudo hodowli, nie chce mu sie nawet przeczytac ogloszenia w którym jest napisane ze sanchez jest do adopcji nie na sprzedaz i ze jest chory - wniosek moj jest taki: czlowiek szuka kota do ogladania nie do kochania, a taki dom juz Sanchez mial prawdopodobnie i wylecial z niego na bruk jak sie okazalo ze jest chory - bo po co wydawac na leczenie jak mozna nowego malego kupic za mniejsze pieniadze.
Nie zrozumcie mnie źle.. ja sie nie czepiam ludzi ktorzy chca ladne koty, ale dla swoich tymczasow szukam kochajacego domu na dożywocie,ktory sie kota nie pozbedzie kiedy ładny być przestanie - a jak sie zestarzej nie bedzie piekny.
Ponadto uważam ze jesli ktos jest zbyt leniwy zeby ogloszenie przeczytac - bedzie za jakis czas zbyt leniwy zeby kotu podac leki i polecieć z nim do weta, tak wiec.. nie, Sanchezo chce być jednak adoptowany.. jak dziecko, nie kupiony jak rzecz :)"
Jedna z Pań nie mogła dojść do tego jakim cudem taki ładny kotek nie znalazł jeszcze domu (my też jesteśmy zdziwieni!), odpisałam tak zgodnie z prawdą, że wszyscy chcą go kupić, ale adoptować nie chce nikt :) Taki koci paradoks.
Na co przeczytałam, ze tym lepiej.. gdybyśmy Sancheza sprzedali mielibyśmy na inne koty, a poza tym ludzie cenią bardziej to za co zapłacili..
Zastanawiałam sie przez chwile czy to prawda...?
Jeśli tak to dlaczego stracił w takim razie pierwszy dom?
Insynuacje moje rozpoczynam..
Koci dom Sanchezowy pewnie był nie najgorszy, jakiś duży, z jakimś ogródkiem i z pewnością z dziećmi. Dzieci dosć często "ściskały" koteczka, co ten dzielnie znosił, nie drapiąc, nie gryząc .. czekając i modląc się, zeby dały mu już spokój (ten wniosek na skutek obserwacji małego dziecka i kota koleżanki wysnułam). Duzi raczej go nie głaskali, bo normalny dotyk ludzkiej ręki jest czymś nowym dla Sancheza. Kotek był, bo ładnie wyglądał, dostawał michę, od czasu do czasu sprzątnięto mu kuwetę i stał sobie rudy posązek co by goście odwiedzajacy domowników mogli sie pozachwycać.
Pewnego dnia jednak Rudy zaczął siusiać poza kuwetą, dziwnie dużo pić i w dodatku wrzeszczeć jak opętany. Jego sierść zrobiła sie brzydka, matowa i nie miła w dotyku, schudł też jakoś strasznie... Coś jest nie tak! Zrobił dom wiec badania których przez większość kociego zycia nie robił, bo po co? Gdyby robił.. wcześniej dowiedziałby sie dom, ze Sanchez zaczyna chorować i nerki byłyby do podratowania.
Badania wykazały, że kot choruje na mocznicę i stracił 75% nerek na tym etapie. Dom... wyrzucił kota, bo leczyć go za pieniadze kosmiczne?
"Patrz kochanie - koteczek z pseudo w necie za 600 zł teraz do kupienia.. wyrzuć starego jedziemy po maleństwo" - tak wyobrażam sobie Pana domu podejmujacego decyzje o losie rudego starego kota.
Sanchezo na ulicy odnaleźć się nie potrafił, stada dzikich kotów.. pędzące samochody.. ludzie jacyś nie mili i jeść nikt nie daje. Sierść zaczęła sie plątać, a kot poradzić sobie z nią nie mógł. Smutny żywot kota który dom kiedyś miał..
Reszta historii znana, trafił do Koterii potem do mnie, zdziwiły mnie jego zachowania, zabrano sie wiec z badania. Odkryto PNN.
Tak obserwując kocie zachowania wyobrażam sobie stary "dobry" dom Sancheza - oczywiście wcale nie musiał taki być..
Wniosek mój jest oczywisty - ludzie nie szanują "rzeczy" które kupili, bo jest to już ich własność i mogą sobie z nią robić co tylko chcą, a kota którego adoptują.. po to jest umowa adopcyjna, wciąż po części taki kot należy do domu tymczasowego lub fundacji..
a ponadto zacytuje sama siebie odpowiedź na pytanie dlaczego go nie sprzedamy:
"Ponieważ człowiek który pyta mnie o cene kota gdyz na tablicy jest 0zl. zaklada ze Sanchezo pochodzi z pseudo hodowli, nie chce mu sie nawet przeczytac ogloszenia w którym jest napisane ze sanchez jest do adopcji nie na sprzedaz i ze jest chory - wniosek moj jest taki: czlowiek szuka kota do ogladania nie do kochania, a taki dom juz Sanchez mial prawdopodobnie i wylecial z niego na bruk jak sie okazalo ze jest chory - bo po co wydawac na leczenie jak mozna nowego malego kupic za mniejsze pieniadze.
Nie zrozumcie mnie źle.. ja sie nie czepiam ludzi ktorzy chca ladne koty, ale dla swoich tymczasow szukam kochajacego domu na dożywocie,ktory sie kota nie pozbedzie kiedy ładny być przestanie - a jak sie zestarzej nie bedzie piekny.
Ponadto uważam ze jesli ktos jest zbyt leniwy zeby ogloszenie przeczytac - bedzie za jakis czas zbyt leniwy zeby kotu podac leki i polecieć z nim do weta, tak wiec.. nie, Sanchezo chce być jednak adoptowany.. jak dziecko, nie kupiony jak rzecz :)"