Akcja "KOT" i w oczekiwaniu na.. Bezika
Wczoraj podniosłam level Domu Tymczasowego...
Do Koterii przytargałam ciężki transporter z drobną śliczna cieżarna kocicą. To pierwsza kotka która na kartce przy klatce w imieniu opiekuna ma ..moje imie :) Juri.. tak dałam jej na imię jest śliczna krówka o zjawiskowych zielonych oczyskach i bardzo drobnej budowie wymizerowanego ciałka. Powiedziała mi o niej koleżanka, poprosiła o pomoc.. pomogłam, bo co innego mogłam zrobić? Tym bardziej, że w zaawansowanej ciąży, która po dotarciu do koterii okazała sie mniej zaawansowana:) Wczorajsza akcja rozpoczęła sie ok. 11.. skończyła grubo po 19, a nawet bliżej 20. Cały dzień zajęty przez powolne, głosne i niewygodne podrózowanie komunikacją miejską, bo samochód przecież rozbity w drobny mak..
Juri dość kiepsko zniosła tą podróż, ale co sie dziwić. Wczoraj została złapana, trafiła do jakiejś dziwnej łazienki, potem jakaś straszna baba (ja czyli) w transporterze zabrała ją do pełnego wrzeszczacych kotów miejsca z ludźmi w kitlach.. przeżycie dla takiej mikro kotki :)
Jej historii nie znam, wiem tylko tyle, że ok rok temu pojawiła sie pod blokami, pewnie wyrzucona z domu, bo całkowicie oswojona i czysciutka i tak już została przy jednym z kocich stadek z którego koty odpędzały ja od misek kiedy przychodziły karmicielki. I. porobiła jej już zdjecia i jak tylko znajdzie chwilę, zeby je wrzucić zacznę ją ogłaszać..
Czuje się w jakiś sposób za nią odpowiedzialna wiec nie chcę zeby wracala na ulicę, a nie bardzo mam miejsce na kolejnego tymczasa tym bardziej ze Bezik wraca dzisiaj w końcu do domu. Przywiezie go I. bo i tak musi wpaść Sanchezowi krew na kolejne badanie pobrać :)
Wczoraj nie mogłam sobie odmówić i go wymiziałam za wszystkie czasy.. taki smutny w klatce siedział.:( Z początku obrażony łypał na mnie srogo przez pręty jakby mówił "Idź sobie! Oddałaś mnie zła czarownico! Nie gadam z Tobą!", ale chwile później dał sie przeprosić i ocierał o mnie jak głupi, a jak usłyszał słowo dom to aż na cztery łapy go postawiło! Mój stwór inteligentny, kochany i gruby :))
A tutaj Bezik.. w Koteri po raz pierwszy sto lat temu na kastracji.. jeszcze z ogonkiem :(
Ależ był z niego przystojniak! Uwielbiam krówki i w dodatku różowy nosek - nic tylko całować!
OdpowiedzUsuńPrawda :) a on sie akurat całować uwielbia :))
UsuńPrawda :-)
OdpowiedzUsuńJaki on ma śliczny różowy nosek :-)
Aż niemożliwe ...
Taki świński róż :)
UsuńPrzeczytałam ogłoszenie adopcyjne by o stanie zdrowia Bezika się dowiedzieć - ja też cały czas myślę, że to stres, klaustrofobia jakaś - trzymam za niego kciuki.
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że to to :(( bo pomysłów na przyczynę biegunki już calkiem brak.
Usuń