Steff i Tośka
Odwiedziłam pare dni temu Stefana i jego antyludzką przyjaciółkę Tośkę.
Zawsze kiedy na niego patrze, przypomina mi się jego pierwszy dzień w domu, przerażenie psami, nieporadność absolutna i ciekawość całym światem. Nie widziałam jak dotąd słodszego kocięcia..
Jak z takiego wypierdka mógł wyrosnąć tak potężny (nie oszukujmy się.. gruby jest) kawał kota?!
Zamyślona niedotykalska Tosieńka... :)
Piękne futerka ;)
OdpowiedzUsuńFuterka dziękują :)
UsuńPiękny :) pozytywne zmiany w charakterze kotow, z ktorymi sie pracuje, to jedne z najbardziej budujących doświadczen!!! przynajmniej mnie to uskrzydla ;)
OdpowiedzUsuńto Twoja zasługa, bo dałaś mu lepszy początek, a potem znalazłaś dobry dom !!!
To akurat przyznam sie, nie ja mu dałam start tylko fundacja z Mińska. Wpadł mi berbeć w oko, kiedy "tesciowa" szukała kota na miejsce swojej ukochanej kocicy i namówiłam na ten konkretny uroczy egzemplarz :)
UsuńNiemniej prawda, osobiście uwielbiam pół-dzikie tymczasy i ich proces oswajania się :)
Kulka mała i puszysta była już z niego od wczesnej młodości. Muszę Tobie powiedzieć, że słodziak mały i taki ciekawski i jakby trochę niedowierzał w to co widzi :)
OdpowiedzUsuńNo aparat z niego był niesamowity :) Nieco mniej uroczy jest niestety niż za młodu, ale wciaż piękny ;)
UsuńAle ze Stefka puszulek, od małego taka puchata kulka :D
OdpowiedzUsuńAle wyrósł! A Tosia ma piękne oczyska :)
OdpowiedzUsuńTwoje życzenia co do zdrowia zadziałały, dzięki! :D <3
OdpowiedzUsuńNo i tak ma być! I bez chorowania mi tu !:)
UsuńSuper blog. Śliczne kotki. Blog warty polecenia.
OdpowiedzUsuńDzieki serdeczne :)
Usuń