Czas na Bezia
Zanim o stanie Bezika napiszę, muszę przyznać, że.. chyba uzależniłam się od blogowania... To straszne :) 8 lipca roczek nam trzaśnie jak bloga założyliśmy (nie na blogspocie co prawda bo tu przenieślismy sie dość późno) i zostaliśmy domem tymczasowym.. Zapowiadam obfitą notkę, o wszystkich tymczasach i ich losach z tej okazji (nie, nie musicie czytać to bardziej dla mnie) a teraz Bezik..Zupełnie nie wiem co napisać.. szału nie ma, przełomu też nie, przynajmniej nie w leczeniu. Tabletki które dostał przed przerwą blogową nie pomogły (strzał w przyczynę chybiony :( ), łyka więc inne. Zaskoczył nas Gruby...pozytywnie tym razem :) Pierwszą tabletkę z nowej serii położyłam mu przed nosem mówiąc, ze szlaban na kolacje jak nie zje i .. zjadł :), bez grymaszenia, powąchał, zastanowił sie - przemyślał konsekwencje odmowy i chrup..tabletka sie zdematerializowała. Nie trzeba wiec mu ich z mokrą karmą rozgniatać, ani siłą i przemocą wciskać. Wcina, aż miło. Bezik mistrzu - szacun ziom - językiem podwórkowym hołd składam.
Kolejna rzecz to paczka, która wielkością nas wbiła w ziemię. Tak jak Sanchowi Joasia zrobiła prezent, tak Basię za serce złapała historia naszego pechowca i chociaż trochę postanowiła mu życie polepszyć. Karma najwyzszech lotów na te jego dolegliwości okropne i nawet jeśli przyczyny nie zlikwiduje, to stan fizyczny Beziola nam poprawi. Nawet nie chcę liczyć ile Basia na to wszystko wydała.. zerknęłam.. nie mało. Nie wiemy jak podziękować do tej pory, bo słowa to za mało.
Zanim się na karmę przestawi całkiem trochę jeszcze minie, ale od samego zapachu humor i apetyt odzyskał, a już samo to po ostatniej apatii ciągłej jest sukcesem nie małym! Ciociu Basiu - Beź dziękuje po raz enty :)
A to paczka którą Bezik dostał od cioci Basi.. nie spodziewaliśmy sie, ze bedzie tak duża.
Ostatnie miłe zaskoczenie na dziś - Beź po raz pierwszy jakiś czas temu pozwolił mi się wziąć na ręce bez strachu. Nie wyrywał się, nie spinał, nie odpychał łapkami.. ugniatał za to i mruczal, a ja zdziwiona wielce zapomniałam o powodzie dla którego Beziola wyciągnęłam (obcinaniu pazurów) i siedziałam z nim jak z dzieckiem drapiąc i tuląc :)
Strasznie mi przykro później było kiedy leżał zwinięty w klatce, ze to stworzenie nie moze wiekszej ilosci uwagi od nas dostać i nie ma własnego ludzia wciąż...
Kochany Beziol, strasznie mi go żal!
OdpowiedzUsuńtaki pechowy żywot mu przypadł..
UsuńAle Beziol to jest gość - je sam tabletki - dostaje prezenty i tuli się do swojej Pani:)
OdpowiedzUsuńZ tymi tabletkami to pierwszy raz taki numer zrobił :) Zwykle robi wszystko byleby tabletka w brzuchu nie wyladowała.
UsuńTak pięknie piszesz o Beziku ...
OdpowiedzUsuńCoś mu w tych tabletkach zapachniało i dlatego je tak ładnie.
Bardzo dobrze.
Czasami chciałoby się nieba przychylić kotkowi...
Wygłaszcz Bezika ode mnie...
Chciałoby sie i by się przychyliło gdyby się mogło.. ale nie ma jak :(
UsuńMoja kotka Mizia uwielbiała wszystkie tabletki, to była lekomanka dosłownie.
OdpowiedzUsuńDługo nie zaglądałam do komputera i tu nagle Bezik - miał być w swoim domu. Przeleciałam wszystko w pośpiechu by dowiedzieć się przyczyny - kolejny człowiek głuchy i ślepy na to co mu tłumaczą - beznadziejna baba bez wyobraźni...biedny Bezik. Jak dobrze, że ma Ciebie.
No tak.. ale mnie też nie wiadomo jak długo ma. Nasza sytuacja jest już bardzo kiepska.. dodatkowo znerwicowaną Tequille mam, której nie potrafię uspokoić i nie mam czasu żeby móc go jej wiecej poświęcić.
UsuńChciałabym, żeby ten pechowiec wyzgrowiał na tyle na ile to mozliwe i pomaszerował do własnego ludzia :(
Piękny kotek, ładnie go przedstawiasz. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń