Święta, świeta...
... i po świetach prawie. Leniwie spędzone, prawie w ciszy i spokoju pomijając dziwne ataki Sancheza. Drze sie od wczorajszego wieczoru niemal cały czas. Krótkie przerwy na sen i jedzenie robi jedynie. Cóż.. on chyba po prostu jest typem hałaśliwego kota i trzeba to zaakceptować. Namietnie też zaczął doprowadzać w końcu futro do ładu i wyrywa sobie splątane kłaki których nie dał sobie wyczesać. Dziwna istota...
Bardzo dobrze, niech Sanchez ćwiczy głos, taką gwiazdą na ten przykład, to się psze pani nie zostaje ot tak.
OdpowiedzUsuńTYlko, że ten.. no.. nie żebym się czepiała, ale on akurat głos to ma koszmarny :)) nie to co Mefisto :)
OdpowiedzUsuńNo żesz nie zapisałam tego bloga
OdpowiedzUsuńi tak myślę i myślę...
Weszłam przez Twojego nicka, a tu tyle nowych wiadomości.
Błąd naprawiony, znowu wszystko na swoim miejscu prawidłowo ;-)))